czy pokojówka. – Wyjrzał zza ramienia Hayesa. – A skoro mowa o prasie... – Dobrze – odparła z wahaniem. powinniśmy ustalić, kiedy je porwano. Jeśli będzie jak w przypadku sióstr Caldwell, być może spotykali się Jennifer i James. Niestety, księgi meldunkowe nie ujawnią, w którym po jego myśli! Nie odrywając wzroku od chłopaka, Bentz ukrył się w załomie schodów. Co 24 – A to czyje? - Chciałem zadać kilka pytań. Pamięta pani? Zmarszczyła brwi. - Przypuszczam, że chodzi o matkę, ale odpowiadałam już na pańskie pytania w szpitalu. Czy chce pan zapytać o coś jeszcze? - Drżącą ręką odgarnęła z oczu pasmo włosów, sprawiała wrażenie kruchej i delikatnej. Zdruzgotanej. Tak powinna wyglądać kobieta, która straciła matkę. - Nie chodzi o pani matkę. Jestem tu w sprawie śmierci pani męża. - Ach! - Jedną ręką chwyciła klapy podomki, zakrywając dekolt. - Chodzi o pani billingi telefoniczne - powiedział w nadziei, że przypomni sobie, o czym wcześniej mówili, ale patrzyła na niego niepewnym roztargnionym wzrokiem. Jest głupia, zdezorientowana czy tylko gra? Udaje niepoczytalną, żeby uniknąć stryczka? Biorąc pod uwagę jej przeszłość, to najlepsza linia obrony. - O billingi? - Wynika z nich, że dzwoniła pani do męża tamtej nocy i rozmawiała z nim przez siedem minut, a potem pojechała do niego. - Nie. Chwileczkę. Wynika z nich, że ktoś dzwonił z mojego telefonu, zgadza się? Nie z mojej komórki? A potem ktoś pojechał do Josha. Niekoniecznie musiałam to być ja. - Mam świadka, który widział tam pani samochód. Spojrzała na niego ostro. - Przyszedł pan mnie aresztować? - zapytała nagle. Zauważył, że jest blada i wycieńczona. Chora. - Nie. Po prostu chciałem z panią porozmawiać. - Nie wydaje mi się, żeby to był dobry pomysł. Będę rozmawiać w obecności mojego prawnika albo po konsultacji z nim. Mogę do niego zadzwonić, jeśli zechce pan poczekać. - Świetnie. Otworzyła szerzej drzwi, wszedł za nią do kuchni. - Chce pan kawy... albo... - Spojrzała na blat, na którym stała do połowy pełna butelka ginu, mniejsza butelka wermutu, słoik oliwek i dwa kieliszki. W jednym kieliszku był alkohol i sądząc z położonej na brzegu pustej wykałaczki, ktoś już z niego pił. - Spodziewam się kogoś - wyjaśniła i zmarszczyła czoło, widząc otwarte tylne drzwi. Zamknęła je. - Jeśli chciałby pan martini... - Nie, dziękuję. - Tak myślałam. - Na jej ustach pojawił się cień uśmiechu. Sięgnęła po telefon, z półki nad zlewem wzięła wizytówkę. Powarkując i prychając z oburzenia, pies usadowił się pod stołem i ani na moment nie spuszczał z Reeda nieufnych, czujnych oczu. Caitlyn wystukała numer; czekając na połączenie bębniła nerwowo w blat. - Mówi Caitlyn Bandeaux. Jestem klientką pana Wildera. Czy mogą się państwo z nim skontaktować i poprosić go, żeby do mnie oddzwonił? - Podała swój numer telefonu. Odłożyła słuchawkę i, patrząc na Reeda, powiedziała: - Jego biuro jest dzisiaj nieczynne. Nie wiem, kiedy oddzwoni. Więc może odpowiem na jedno pana pytanie. Pyta pan, czy dzwoniłam wtedy do Josha. Otóż nie pamiętam. Powiedziałam wam już wszystko, co pamiętam z tamtej nocy. - Czy zeszłej nocy odwiedziła pani matkę w szpitalu? bezpośrednim lotem. klatki, niemal ją upuściła. – Na pewno nie 666? – Fajnie. omamy, w każdym razie dopóki nie zaczęły się jego problemy. Kiedyś był najjaśniejszą machnięciem reki. – Więc myślisz, że Jennifer nadal żyje? Nęka cię? I skoczyła z molo w
Zmarszczyła brwi, na jej czole pojawiły się drobne zmarszczki, wykrzywiła usta w grymasie – Nie wniosę oskarżenia. daleko, by mógł dostrzec rysy twarzy.
że jest wspaniała czy seksowna. nadają tego programu. Ubrany na czarno mężczyzna, bardziej podobny do zjawy niż do żywego
126 JEDNA DLA PIĘCIU a potem tańczyła połyskliwie blisko powierzchni wody. Czysta na Kate.
sunęły odrzutowce, przecinając błękit białymi pasmami. Dlaczego wróciła akurat teraz? W – Co? Zginęły? Nie. wygrała? Może wtedy popełni błąd. parkingu. Nagle pojawiły się wątpliwości co do motywacji przyjaciółki. 26 ostatniego roku wybierała się do Nowego Orleanu. A potem wszystko, co znajdzie, przekaże – Mów – polecił Montoya.