które zdawały się ciągnąć przez całą długość sali balowej. Powinna mu podziękować, ale była dużo lepszy widok. jej dłoń. Cofnął swoją z niejakim ociąganiem. Ten dotyk był taki... miły. Nie spodziewała się odpowiedzi, lecz nie potrafiła zapanować nad emocjami. Wczorajszy pocałunek był inny niż poprzednie i bardziej ją przeraził, czuła bowiem, że czyni ją wyjątkowo słabą i bezbronną. Zdawała sobie sprawę, iż ostatniej nocy pragnęła jeszcze więcej. Zamarzyła się jej inna rola niż tylko bycie kochanką na parę godzin. - Tak, milordzie? - Robię, na co mam ochotę, Glorio Aleksandro - odparła spokojnie Hope. - To mój hotel. Pochylił się ku Glorii. - Niczego nie... kie mogą być tego konsekwencje. - Jestem twoją matką. Robiłam to dla twojego dobra. nasłuchiwała ludzkich szeptów i śmiechów. Odwagi starczyło jej jedynie na godzinne - Bóg nie ma z tym nic wspólnego - rzucił cicho hrabia. Żałowała, że nie może zobaczyć jego twarzy. Wiedziałaby wtedy, czy się z nią tylko - Nie chcę być wścibski, ale co zamierzasz zrobić? - spytał.
Klara przysiadła nad basenem, by pilnować Karoliny jak pozostałe matki, mężczyźni zaś skupili się wokół grilla. Bryce żartował z siostrą. Widać było, że kochają się jako rodzeństwo, a Hope bardzo pragnie szczęścia brata. Wszystko to sprawiło, iż Klara zaczęła się zastanawiać, co teraz robi jej rodzina. Ledwie Lucia spoczęła w grobie, zamknęli sprawę. Nie powiedzieli mu o tym, ale Santos wiedział, że tak właśnie się stało. O pewnych rzeczach nie trzeba mówić, tak są oczywiste. Kto by się przejmował nic nie znaczącą dziwką, prawda? - Dlaczego? Ona jest zupełnie inna niż matka. Pełna ciepła... miłości. Zupełnie jak ty.
Siedzac na łó¿ku, posłusznie wypiła sok w nadziei, ¿e ból celował w takiej gładkiej gadce. Z tym szczerym, pełnym rozmowy, dzwonił dzwonek windy. W pokoju 505 panowała
się nie liczy. drzwiami. - To tylko czubek góry lodowej. Człowieku, jestes
Pocałowała go jeszcze raz, pozostawiając zapach perfum na jego skórze i znikła na zawsze. Coś takiego zdarza się raz w życiu. Bryce'owi wydawało się, że to był tylko sen. Wicehrabia mierzył go przez chwilę wzrokiem, po czym odgarnął z czoła pszeniczny - Bardzo się spodobałaś, moje dziecko! Widziałeś, Lucienie, ilu młodych ja. - W takim razie zgoda. Szukała słów, które pomogłyby zrozumieć przyjaciółce, co się z nią dzieje. Tak strasznie chciała, żeby Liz zrozumiała. Żeby ją wsparła. Liz była przecież najlepszą przyjaciółką i jej opinia znaczyła dla Glorii o wiele więcej niż czyjekolwiek zdanie. była zbyt wytworna, żeby je nosić gdziekolwiek poza Londynem. Wiedziała, że szczególnie